poniedziałek, 18 marca 2013

W dresie mi do twarzy


Są takie chwile, gdy człowiekowi się nie chce... Nie chcę się pracować, nie chce się uczyć, nie chce się wyglądać... No i co wtedy? Wtedy na pomoc przychodzi nam niezastąpiony, zawsze idealny i wygodny, absolutnie pozbawiony nutki dobrego stylu dres.

Dres w mniemaniu moim jako kobiety nie istnieje. Przynajmniej nie w słowniku, kategoria odzież. Dres w moim słowniku istnieje w kategorii: depresja/choroba/fitness.
Ale przecież mój słownik to, nie słownik Antoniego- tam dres istnieje od zawsze, bo przecież nawet trendy bobas zasuwa po domu w dresie wycierając zmoczone sliną panele właśnie owym dresem!
Także jak widać, jednak się przydaje






2 komentarze:

  1. babcia Marysia21 marca 2013 12:39

    Buziaki dla mojego uroczego, słodkiego, nieszkodzi, że zaślinionego -(zęby rosną- i bardzo dobrze), niebieskookiego "dresiarza" !!
    Podobno słowo "dres" to nie ubiór tylko stan umysłu; okresla osobę przebojową,wygadaną, skuteczną w negocjacjach..(info.z www,dresiarze)- czyli wszystko OK !
    A kolor dresiku- super- wiosenny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Trafilam tu przez przypadek i bardzo mi sie podoba!
    W jakim wieku jest Twoj syn?
    Dres jest dobry na wszystko! A maluchy slodko w nich wygladaja - wiec dlaczego nie? :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń